wtorek, 7 października 2014

Kto by pomyślał.

Jeszcze rok temu byłem o tej porze albo z piwem w ręku albo w nerwach i rozterkach, że piwo chciałbym trzymać. Tak sobie myślałem oglądając Kubę Wojewódzkiego z butelką maślanki u boku. To było wszystko czego dzisiaj potrzebowałem. Baclofen sprawił, że zyskałem spokój ducha i dał mi wybór, wolny od fizycznego przymusu: pić czy nie. Jeszcze nie tak dawno, mimo braku chęci często wybierałem piwo. Teraz jest już inaczej, samo się stało. Bez terapii i AA. Bez nurzania się w fekaliach i szargania godności. Spełniło się moje największe marzenie. Wyswobodziłem się ze szponów tego okropieństwa. W końcu mogę myśleć o czym chcę. Nie zaprzątam sobie głowy i nerwów psychopatycznymi omamami i pragnieniami. Gdybym teraz siedział na jakiejś grupie wsparcia usłyszałbym pewnie: Stary to świetnie, ale uważaj w każdej chwili może Cię dopaść. Pamiętaj, każdy dzień jest najważniejszy, nie myśl o przyszłości, ważne żebyś nie napił się dzisiaj wieczorem. Tymczasem okazuje się, że to zwykłe bzdury, nie tędy droga. To co dzieje się w mózgu chorego nie ma nic wspólnego z silą woli i naszymi słabościami. Choroba alkoholowa to coś zupełnie innego niż przez dziesięciolecia sądzono. To się da skutecznie leczyć! Czego jestem żywym dowodem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz