Baclofen sprawił, że nie myślę o alkoholu. To niebywałe bo przecież rok temu obracało się wokół niego całe moje życie. Ten blog jest dokumentem i świadectwem mojego wyleczenia z alkoholizmu. Terapii, którą przeprowadziłem na własną odpowiedzialność, niczym królik doświadczalny. Musiałem to zrobić, ponieważ nie znam w naszym kraju nikogo, kto ma odwagę wprowadzać tą przełomową metodę leczenia.
niedziela, 5 stycznia 2014
Porządki, porządki
Dzisiaj wieszam w szafie bluzy na wieszakach, to niewiarygodne ile robi się wolnego miejsca na pułkach.
środa, 1 stycznia 2014
Jak to z tym Baclofenem było...
Pod koniec września postanowiłem wrócić do Campralu. Zaopatrzyłem się w większą ilość tabletek, co by nie zabrakło. Sumiennie i punktualnie pilnowałem zażywania dawek. Jakoś to szło, mijał październik, listopad. Nie byłem zachwycony z terapii. Niby coś działało, ale bez szaleństw. Z tygodnia na tydzień zmniejszał się mój entuzjazm do Campralu. Pewnego dnia przypomniała mi się rozmowa telefoniczna jaką odbyłem z lekarzem pewniej prywatnej kliniki leczącej uzależnienia. Zadzwoniłem aby skonsultowć się, który lek: Campral czy Adepend jest lepszy. Pan stwierdził, że Adepend, dodał jeszcze: Ale..., wtedy jakoś mnie to "Ale" nie zastanowiło, może byłem zbytnio zestresowany całą sytuacją, wszak pierwszy raz rozmawiałem z obcą osobą o moim alkoholizmie. Kiedy jednak wróciłem pamięcią do rozmowy, postanowiłem to sprawdzić. Parę razy zapytałem się wujka Google, i szybko odkryłem co lekarz miał na myśli. Znalazłem książkę "Spowiedź z butelki" Oliviera Ameisena. Szybko ją zakupiłem. Autor pisze w niej jak odkrył i przetestował na sobie leczenie alkoholizmu lekiem Baclofen. Terapia którą zastosował całkowicie wyleczyła go z wszelkich objawów choroby i pozwoliła powrócić do normalnego funkcjonowania w społeczeństwie. Bez nieskutecznych psychoterapii i bzdur z AA. Drugiego grudnia rozpocząłem leczenie Baclofenem i robię to do dzisiaj. Doprowadziłem do tego, że w sylwestra byłem kompletnie trzeźwy, a podobno to najtrudniejszy dzień w roku dla alkoholików. Było to wczoraj, ale cały czas się tum jaram bo przyszło z ogromną łatwością :-)
Pierwszy od ponad dwudziestu lat trzeźwy Sylwester.
W sumie trochę przypadkiem, tak jakoś wyszło. Mimo tego, że poczyniłem przygotowania do imprezy, nie złożyło się. Całkiem na luzie i bez żadnego ciśnienia. Myślę, że bez leczenia które od pewnego czasu "wdrażam" nie byłoby to możliwe. Fajnie :-)
Subskrybuj:
Posty (Atom)