poniedziałek, 2 czerwca 2014

Baclofen- taka różnica.

Zanim zacząłem używać Baclofenu nie mogłem pojąć jak on właściwie działa. Co sprawi, że ot tak nie będę pić? Nie było żadnych źródeł opisujących proces odstawienia alkoholu. Takie trochę błądzenie w ciemności z naiwną nadzieją, że coś się stanie, lecz co? Kompletnie nie wiedziałem. Teraz, choć jestem kompletnie niedoświadczonym baclofenistom, jestem w stanie wyartykułować uczucia jakie od alkoholu mnie utrzymują z daleka. Pierwszym czynnikiem jaki zauważyłem to postępujący spokój. Kompletny brak napięcia związanego ze zbliżającym się momentem dnia, kiedy przełyk zaszczycałem roztworem C2H5OH. Wyraźnie to widać kiedy porównam dwie podobne sytuacje. Pół roku temu, kiedy w godzinach wieczornych, nawet jeśli nie było w planie picia zdarzało się tak, że musiałem iść wieczorem do sklepu. Wielka burza wtedy we krwi się toczyła i miliony myśli: kupić czy nie kupić, wypić czy nie wypić... W cierpieniu i nerwach, zazwyczaj... zawsze kupowałem i wypijałem. A jednocześnie, jeśli  pić miałem, bo znajomi, albo oblewanie, albo luzowanie; radość i podekscytowanie z wycieczki do sklepu. Tak było jeszcze niedawno. Teraz, dzisiaj wieczorem. Potrzeba było kupić wodę, batonik, sok pomidorowy. Ubrałem się poszedłem kupiłem i tyle... wyrzuciłem śmieci po drodze. Nic dodać nic ująć. Zwykła codzienna czynność, jak posmarowanie kromki chleba masłem. Tak na mnie działa Baclofen.