wtorek, 19 sierpnia 2014

Na baclofenie też można polecieć.

Tak naprawdę nie ma w polskiej sieci opisu- recepty: co daje baclofen i jak działa. Zaczynając leczenie miałem wielką nadzieję, że jak za czarodziejskim pstryknięciem wyjdę z siebie i stanę obok czyściutki jak świeżo narodzone niemowlę. Otóż niestety tak nie jest. Po tych kilku miesiącach terapii mogę powiedzieć, że poznałem działanie leku i jestem w stanie ocenić dla kogo on jest a dla kogo niestety nie. Moja osoba niestety (choć z drugiej strony) stety lewą nogą stoi w jednej grupie, prawą zaś w drugiej. Z racji, że poglądy mam raczej prawicowe, mam szczerą wiarę pozostać wyleczonym:-).
Do czego dążę? Ano jak na rasowych ciuchraniach AA-owskich: wstaję i z ręką na sercu wyznaję popłynąłem. No tak: lato, sielanka, wakacje. Przez miesiąc, dzień w dzień bania, wieczorno- towarzyska. Na baclofenie nie jest to takie łatwe i nie zawsze przyjemne ale dałem radę. Po miesiącu jednak miałem dość. Jakiś tydzień temu dałem sobie spokój. Powoli dochodzę do siebie bo choć dawki jakie sobie imputowałem nie były totalnie upokarzające, to mino wszystko komórki swego organizmu mocno unurzałem. Właściwie dopiero dzisiaj organizm zrozumiał, że choćby nie wiem jak mocno darłby się na strzępy to i tak nic nie wskóra i prawie odpuścił. Ostatnią nockę uznaję za przespaną a dzisiejszy dzień za w miarę miły. Wieczorkiem dzisiejszym  osoby w bliskim otoczeniu sączyły piwko, ja zaś serfując po sieci sączyłem kisielek (jakby powiedziały to laseczki na fejsie: mniam). Zatem czym i dla kogo, jak się oeksperciłem kilka zdań wyżej jest baclofen? Jest to lek który stanowczo i definitywnie likwiduje wszystkie fizyczne potrzeby i hucie alkoholowe. Nie wyeliminuje jednak psychicznych aspektów nałogu. Jestem osobą która nigdy nie korzystała z usług żadnych terapeutów ani co gorsza grup wsparci zwanych AA. Ciężko mi w związku z tym było zrozumieć o co w tym wszystkim biega. Ciężko, dopóki sam tego nie odczułem. Otóż sprawa jest bardzo prosta. Moja przygoda z chlaniem wyglądała przez lata tak: alkohol był substancją która mocno mnie uzależniła fizycznie, czyli myśl o wypiciu nie odstępowała mnie na krok, zwłaszcza im bliżej wieczora tym więcej o tym myślałem, do obłędu. Planowałem, knułem jak tu zapić żeby ładnie wyglądało. Z drugiej strony, szczególnie w weekendy, ale również często w tygodniu, fajnie było usiąść w ogródku ze znajomymi i chłonąć procenty. Przy dymku papierosa biesiadować i poddawać się pasjonującym dyskusjom. Tak to właśnie wyglądało moje picie. Nałóg i chuć ucina baclofen, przyjemności i sielanki za cholerę nie ukróci. I tak to działa. Z tego co piszę już wyłania się odpowiedź na pytanie: Dla kogo jest i komu pomoże leczenie a komu będzie trudniej się wykaraskać. Wydaje mi się, że paradoksalnie skuteczniej baclofen zadziała na tych alkoholików którzy, jak to się potocznie mówi sięgnęli dna. Dla których picie jest już jedynie czynnościom fizjologiczną nie mającą nic wspólnego z jakimikolwiek pozytywnymi odczuciami, jedynie konieczną koniecznościom. Pijący zaś nałogowo ale jeszcze mniej lub bardziej funkcjonujący społecznie. Wszyscy ci czerpiący od czasu do czasu przyjemność z upajania się mogą mieć zonka. Dlatego piszę o sobie stety - niestety. Choć mi się nie chce to jednak by się chciało. ...dobra idę spać bo chce mi się i by się chciało... pewnie kawa pozwoliłaby wytrwać do rana, ale nie lubię kawy jak wódy, dobranoc.